Nie lubię nostalgii w żadnym wydaniu, a już zwłaszcza gdy słyszę coś o moim hobby.
Co innego powspominać udane (mniej lub bardziej) stare przygody i stare postacie graczy. Ale jak zaczyna się mantra „teraz nie gra się już tak dobrze jak dawniej” to dostaję wysypki.
Pierwszy raz o oldschoolowym graniu dowiedziałem się z bloga Jarla (dałbym linka ale nie wiem czemu blog zniknął z sieci..). I choć sam Jarl odrobinę, jak na mój gust, za dużo sarkał, to dość mocno ukierunkował moje poszukiwania rpgowego „graala”.
Jak wygląda to wszystko w praktyce?
Prowadzę obecnie kampanię D&D (na pierwszej edycji z 1974, dostępnej za parę euro na www.rpgnow.com).
Co innego powspominać udane (mniej lub bardziej) stare przygody i stare postacie graczy. Ale jak zaczyna się mantra „teraz nie gra się już tak dobrze jak dawniej” to dostaję wysypki.
Pierwszy raz o oldschoolowym graniu dowiedziałem się z bloga Jarla (dałbym linka ale nie wiem czemu blog zniknął z sieci..). I choć sam Jarl odrobinę, jak na mój gust, za dużo sarkał, to dość mocno ukierunkował moje poszukiwania rpgowego „graala”.
Jak wygląda to wszystko w praktyce?
Prowadzę obecnie kampanię D&D (na pierwszej edycji z 1974, dostępnej za parę euro na www.rpgnow.com).
- Nie mam żadnej fabuły i kilka tabelek spotkań (nigdy wcześniej ich nie używałem).
- Nie używam żadnego potwora z Monsters & Treasures (czyli bestiariusza), wszystkie tabele przeredagowałem sam, nie używam zasad inicjatywy w walce, nie posiadam Chainmaila, więc część zasad po prostu sam wymyślam.
- Nie testuję cech postaci - każę opisywać wszystkie jej akcje i czynności ze szczegółami, na tej podstawie ustalam co dzieje się dalej.
- Podobnie z ekwipunkiem postaci – pierwszy raz w życiu na poważnie traktuję kartę z inwentarzem, obciążeniem i cenami (no dobrze, jak zaczynałem grać w Kryształy Czasu, to też przez chwilę używaliśmy ekwipunku).
- Wreszcie ostatnia duża zmiana – nagradzam punktami doświadczenia tylko za zabite potwory i zdobyte złoto. Tego też nigdy wcześniej nie robiłem, zawsze liczyło się „odgrywanie postaci”.
Ujmując powyższe krótko: można powiedzieć, że gram „tak, jak robili to nasi przodkowie”.
Tylko że dla mnie to nie ma żadnego znaczenia.
Ja po prostu gram w gry fabularne. Wcale nie aż takie inne niż wszystko w co do tej pory grałem. Dla mnie to po prostu „nowy sposób”. Obok D&D, gram też w Burning Wheel (www.burningwheel.org), chyba najbardziej znaną grę indie (przynajmniej można ją spokojnie zamówić/kupić w Dublinie).
Nie będę stawał po żadnej stronie barykady stare-nowe, kiedy oba style przynoszą mi tyle przyjemności.
E z tą "żadnej fabuły" bym nie przesadzał. Fabuła była od zawsze, tyle, że jako jeden z elementów (a nie dominanta), które konstytuowały moduł, etc.
OdpowiedzUsuńMyślę, że większości ludzi mówiącym o starych dobrych czasach chodzi o wspomnienia. Nie trując zbyt wiele o psychologii można powiedzieć, że ludzie z reguły koloryzują przeszłość i zapominają złe rzeczy dość szybko. Sam miło wspominam teraz sesje które kiedyś traktowałem jako przeciętne.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko problem jęczących dziadków jest mi obcy. Raczej spotykam się z klymaciarzami, którzy sprawiają, że czasami mam problem by nie obrażać obcych sobie ludzi.